Pomysł na serię Stripped Sessions to tak naprawdę sposób na to, by ujrzeć i usłyszeć muzykę z bliska, tak surową i szczerą, jak tylko się da. Z ograniczonym instrumentarium, w skromnych warunkach, bez dogrywek i postprodukcji. Zanim Brodka dopisała się do listy artystów, którzy w ten sposób podzielili się z nami swoją muzyką, sama chętnie podobne nagrania oglądała.

– Bardzo to lubię. Szczególnie zapadła mi w pamięci seria „From The Basement”, gdzie występowali m.in. Thom Yorke i PJ Harvey. Nie było to nagranie z płyty, nie był to też koncert z tłumem, ale zupełnie inna, intymna wersja utworu. Okazja, by podejrzeć artystę niemal jak w sali prób. To szczególnie ciekawe dla innych muzyków, móc zobaczyć, jak twoi idole się przygotowują, jak to wszystko wygląda od kuchni. Chociaż wygląda podobnie, wszystkie sale prób, na całym świecie, wyglądają tak samo. To najczęściej zapyziałe nory bez okien, ze stertami sprzętu – śmieje się Monika Brodka. – Życie muzyka zawsze wygląda tak samo, niezależnie od tego, czy to Nowy Jork, czy Warszawa.

Red Bull Stripped Session Brodki nie odbyła się jednak w sali prób, ale przytulnym Quality Studio, gdzie artystka wraz z zespołem stanęła przed kamerami i mikrofonami ekipy filmowej.
– Nagrywaliśmy to w Quality Studio, bo tam jest piękna sala, wpisująca się w klimat tego materiału. Nie bez znaczenia było też, że w tym studiu również powstawało „Clashes”, tam nagrywałam wokale i gitary do „Hamleta” – wyjaśnia Brodka. – Sesja zajęła nam cały dzień. Samo przygotowanie, rozkładanie sprzętu, okablowanie, wszystkie te sprawy techniczne na pewno trwały dłużej niż same nagrania. Następnie zrobiliśmy kilka podejść do każdego utworu i gotowe.